Plan 10/10/10

Plan 10/10/10

Wiele lat temu, gdy Robert i ja byliśmy młodsi, nie mieliśmy dużo pieniędzy. Żyliśmy od jednego wpływu na konto do następnego. Mimo że zarabialiśmy niewiele, zdecydowaliśmy, że jeśli chcemy mieć jakąś przyszłość w sensie finansowym, musimy podjąć zdecydowane kroki, by ta przyszłość nadeszła. Pierwszą rzeczą jaką zrobiliśmy było skorzystanie z usług księgowej. Miała na imię Betty.

 
Poprosiliśmy ją o pomoc, ponieważ wiedzieliśmy, jak łatwo jest się okłamywać na temat własnej sytuacji finansowej, żyjąc w nadziei, że problemy finansowe same się rozwiążą. Musieliśmy być odpowiedzialni.

Betty pokazała nam jak naprawdę wyglądają nasze finanse. Okazało się, że wcale nie budowaliśmy naszej przyszłości finansowej. Każdy cent był wydawany na opłacenie rachunków.

Zdecydowaliśmy więc najpierw płacić sobie, a potem opłacać nasze zobowiązania. Właśnie wtedy powstał plan 10/10/10.

Każdego miesiąca odkładaliśmy 30 procent naszych przychodów i dzieliliśmy je następująco:

Inwestycje: 10 procent

Każdego miesiąca okładaliśmy 10 procent naszych przychodów na wypadek, gdy nadarzy się świetna okazja. Z tej puli została zapłacona moja pierwsza inwestycja w wysokości 5000 dolarów w dom na wynajem w Portland.

Oszczędności: 10 procent

Każdego miesiąca odkładaliśmy 10 procent naszych przychodów na nagłe przypadki i specjalne okazje.

Dobroczynność: 10 procent

Każdego miesiąca odkładaliśmy 10 procent naszych przychodów na dobroczynność, ponieważ wierzymy, że gdy coś dajesz, to to do Ciebie wraca, więc jeśli chce się coś otrzymać, należy też coś dać.

Naszym wierzycielom płaciliśmy dopiero po wpłaceniu kwot na te trzy konta.

Oczywiście Betty twierdziła inaczej: Nie możecie tak robić. Musicie zapłacić swoje rachunki. Jak inaczej chcecie przeżyć?

Naszym rozwiązaniem było płacenie każdego miesiąca niektórym wierzycielom, ale nie wszystkim. Czasami płaciliśmy im nawet mniej niż się spodziewali. To nie oznacza, że nie płaciliśmy swoich rachunków; robiliśmy to, ale w kreatywny sposób. Oczywiście wymagało to wielu rozmów telefonicznych. Ale zawsze najpierw płaciliśmy sobie.

Ważne jest zrozumienie tego, że w koncepcji płacenia najpierw sobie nie chodzi o kupowanie sobie nowych butów, czy o wyjazd do luksusowego kurortu. Nie! Chodzi o zajęcie się swoją przyszłością finansową. A wymaga to wiele własnej dyscypliny i planowania.

No, ale gdyby to było takie łatwe jak zjedzenie bułki z masłem, wszyscy by to robili.

Zatem od czego zacząć?